niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział IV

Czy ja zawsze muszę się pakować w jakieś gówno? No muszę? Proszę nie odpowiadajcie na te pytanie, bo mogę się załamać. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że ten cały Klaus od samego początku doprowadzał mnie do szału i gówno obchodzi mnie to, jak bardzo groźniej w tej chwili wyglądał. To jest jakieś powalone, tak samo jak on. Może przejdę do konkretów, bo pewnie się zgubiliście.
Stałam wyprostowana i patrzałam w błękitne oczy mężczyzny, którego przed chwilą nazwałam skurwielem. Nie każdy ma ten dar opanowania i wewnętrznego spokoju i ja chyba do takich osób należałam, bo aż się we mnie gotowało. Zapytacie dlaczego… Może dlatego, że tak strasznie irytował mnie jego widok! Miałam taką cholerną nadzieję, że już nigdy go nie zobaczę, ale nie… Oczywiście musiał się znowu pojawić i znowu mnie zdenerwować. Zresztą nie tylko mnie, bo Caroline opanowała się i przybrała dumną postawę, co miało znaczyć, że ma kompletnie w dupie to, co on teraz zrobi. Musiałam przyznać, że coraz bardziej ją lubiłam. Mimo że znamy się ledwo pół godziny to wydaje się naprawdę spoko laską, nawet jeśli prędzej chciałyśmy się pozabijać. Mogę jej nawet wybaczyć tę potworną zniewagę i zapomnieć o tym, że o mały włos i by mnie udusiła. Czego nie robi się dla dobra ogółu?
— Uznam, że tego nie słyszałem zważywszy na to, że nie wiesz kim jestem i co mogę ci zrobić — powiedział swoim chłodnym i oschłym tonem Klaus, a mi wręcz zebrało się na śmiech. Kogo on chciał tym przestraszyć? Wiewiórkę? Bo na pewno nie mnie. — Gdy już słodka Caroline opowie ci coś ciekawego na mój temat, to wtedy chciałbym zobaczyć twoją postawę.
Prychnęłam pogardliwie. No bo za kogo on się ma?
— Dla mnie to ty możesz być nawet królową świata, a ja i tak będę mówiła i robiła to, na co mam aktualnie ochotę — odpowiedziałam ze zirytowaniem. Co on sobie myślał, że będę się go bać? Jeśli tak, to musi się bardziej postarać. — Nie wiem kim kurwa jesteś i gówno mnie obchodzi co robisz. Wiedz jedno, mnie nie przestraszysz, Mikaelson.
To chyba było o parę słów za dużo, bo blondyn się spiął, a jego oczy wyraźnie pociemniały. Wyglądał jakby dostał furii, a ja, szczerze mówiąc, troszeczkę się go wystraszyłam. Ale kto by nie był zestrachany jakby obraził faceta, a on chciał cię później zabić. Może bym była zesrana gdybym prędzej nie przeżyła takiego zdarzenia. Miało to miejsce… A po co ja wam w ogóle to chcę teraz opowiadać? On mnie zaraz może pieprznąć, że nie będę wiedziała gdzie jest przód a gdzie tył, a ja mam zamiar gadać wam o tym jak to było ostatnim razem. Ech… Mam jakieś zaburzenia psychiczne. Jak zwykle musiałam palnąć coś nie przemyślanie, to zupełnie w moim stylu! Nic dziwnego, że zawsze miałam tyle problemów, bo ciągle odzywam się nie w porę.
I nawet się nie obejrzałam, kiedy zostałam brutalnie przyparta do muru i patrzałam w oczy Klausa, które zionęły nienawiścią i wściekłością. Okej, teraz już serio się boję… Wyglądał naprawdę groźnie, więc nic dziwnego, że powstrzymywałam się od zsikania się w gacie ze strachu. Wzdrygnęłam się, kiedy poczułam jego oddech na szyi. Mimo że bałam się jak cholera, to miałam ochotę mu teraz przywalić. O on sobie w ogóle myśli?! Jeśli sądzi, że może to robić, to się grubo myli. Odwróciłam wzrok, spoglądając na ogarniętą przerażeniem Caroline. Spokojnie, dziewczyno, miałam kurs samoobrony! Moje spojrzenie znowu padło na Klausa, a ja nie mogłam się powstrzymać i uśmiechnęłam się kpiąco.
— Jak widać, nie wiesz kim jestem — usłyszałam groźny szept przy uchu i aż mnie ciary przeszły. Małe, niewinne pytanie stało się wściekłym ostrzeżeniem. Naprawdę się go bałam, ale nie dałam nic po sobie poznać. — W innym wypadku trzęsłabyś się ze strachu, a teraz tylko się boisz. Z miłą chęcią mogę pokazać ci kim jestem i na co mnie stać, kochanie.
Wytrzeszczyłam na niego oczy, kompletnie zapominając o strachu. Na jego miejsce przyszło zirytowanie, którego nie kryłam. Czy tylko mi się wydaje, czy on to naprawdę powiedział z podtekstem erotycznym? Jeśli tak, to gołymi łapami ukręcę mu kark! Co za bezczelny gnojek, już ja mu dam. Pff, pokaże na co go stać… Ma mi zamiar pokazać swoją willę? Dobrze wiem, że nie o to chodziło, nie jestem głupia! Chodziłam do londyńskiej szkoły i takie coś było u nas na co dzień, więc teraz bardzo szybko odkryłam w jego wypowiedzi drugie dno.
Podniosłam wysoko brwi, patrząc na niego z irytacją wypisaną na twarzy. Chciałam mu wygarnąć jakim jest bezczelnym dupkiem, ale niestety coś stanęło mi na drodze. W tamtym momencie prawie doświadczyłabym takiego czegoś jak zsikanie się w gacie ze strachu, bo to co zobaczyłam przeraziło mnie na śmierć. Możecie mi wierzyć lub nie, ale Klaus obnażył na mnie swoje zęby i aż wstrzymałam oddech z przerażenia. Miał kły. Prawdziwe, wampirskie kły, które teraz znajdowały się cholernie blisko mnie. Teraz już nie udawałam, że mnie do nie rusza. Wyrywałam się szarpałam, kopałam, biłam, ale to nic nie dawało. Nadal tkwiłam w stalowym uścisku Klausa, a mu wcale nie śpieszyło się żeby mnie wypuścić. Wypuściłam głośno powietrze, starając się opanować i zacząć racjonalnie myśleć, mimo że to było cholernie trudne.
— Nadal się mnie nie boisz? — wysyczał mi do ucha. Miałam ochotę zedrzeć mu ten pewny siebie uśmieszek z twarzy i to w tej chwili. Nikt nie będzie sobie ze mnie kpić!
Prychnęłam pogardliwie, dając mu wyraźnie do zrozumienia, że mam go głęboko w dupie i nie przejęłam się tym co właśnie zaprezentował. Co z tego, że było zupełnie inaczej i gdybym mogła, to najlepiej zwiałabym gdzie pieprz rośnie.
— Tak… — odpowiedziałam, ale mój głos lekko się załamał. Kurde, dałam mu jasno do zrozumienia, że boję się jak cholera! Czy mogłabym chociaż raz czego nie spierniczyć?
Mężczyzna zbliżył swoje usta bliżej mojej szyi, a ja mimowolnie mocniej wcisnęłam się w zimną ścianę, przywierając do niej całkowicie. Naprawdę bałam się, że zrobi mi krzywdę. Pierwszy raz w życiu czułam strach o własne życie i nie było to przyjemne uczucie. Mikaelson kolejny raz obnażył swoje kły, prawie dotykając mojej skóry. Wzdrygnęłam się, czując jego gorący oddech na swojej szyi. I w tym momencie spojrzałam w stronę Caroline, która… stała sobie z rozdziawioną gębą i gapiła się na nas? Tak, ona to właśnie robiła! Rozumiem, to wampir i w ogóle, ale mogła chociaż drzeć mordę w niebogłosy, wołając o pomoc. Jednak ona chyba wolała sobie trochę postać. Wróciłam wzrokiem do oczu Klausa.
— Tak, boisz się mnie czy tak, nie boisz się mnie? — wyszeptał mi do ucha rozbawionym głosem. Chciałam jego śmierci, pragnęłam teraz tego! Jak ten człowiek mnie wnerwiał, chyba jeszcze nikt nigdy, aż tak bardzo mnie nie zirytował jak ten idiota.
Wciągnęłam powietrze, a potem głośno je wypuściłam. Próbowałam się uspokoić, ale cholernie słabo mi to wychodziło.
— Tak, nie boję się ciebie — odpowiedziałam pewnym siebie tonem, patrząc mu w oczy. Wiedziałam, że dalej pójdzie o wiele łatwiej. Wzięłam kolejny wdech. — Myślisz, że jak pokażesz te swoje kiełki to będziesz fajny? To się mylisz, Mikaelson.
A mogłam tego nie mówić…! No cóż, słowo się rzekło, a ja zdania nie zmienię. Niech ten napuszony, narcystyczny idiota nie myśli, że w jakikolwiek sposób mnie wystraszył. To chyba raczej jego kły mnie przeraziły, niż on sam. Słowo daję, niektórzy ludzie irytują mnie i to naprawdę mocno. Kiedyś byłam w związku z takim jednym Ryanem, jednak nasza przygoda skończyła się w chwili, kiedy oblałam go moim ulubionym, bananowo - jagodowym  koktajlem i nazwałam go wstrętną gnidą i skończonym dupkiem. Cóż… Takie już jest życie, jedni przychodzą, drudzy odchodzą. Pamiętałam dobrze chwilę, w której powiedziałam Vicki, że z nim zerwałam. Gdybyście widzieli jej minę, coś pomiędzy zachwytem a anielską radością. Zaczęła potem piszczeć jak powalona, pomiędzy tym wołając „W końcu, idiotko! On był taki żałosny…” Można by rzec, że moja przyjaciółka była troszeczkę wybuchowa, a pisząc „troszeczkę” mam namyśli to, że jest jakąś cholerną wariatką, najprawdopodobniej kosmitką. Raz, jak jedna suka z naszej szkoły powiedziała, że ma brzydką sukienkę, Vicki warknęła do niej wtedy „Lepiej mieć coś brzydkiego przez chwilę, niż przeżyć z taką twarzą całe życie”. Mimo że było to wredne, to nie mogłam w tamtym momencie powstrzymać śmiechu. Nie chciałam ukrywać, jak bardzo rozśmieszyły mnie jej słowa. I tak nie lubiłam tej całej Ashlie, która była najprawdziwszą blondynką, nawet bardziej niż ja i Vic. Taka szkoda, że nie mogłam teraz przywalić temu gnojkowi prosto w jego nadęty łeb i patrzeć jak kręci się dookoła.
Nie dane mi było długo cieszyć się wspomnieniami, bo w następnej chwili usłyszałam krzyk przerażenia. Za bardzo nie wiedziałam o co chodzi, więc tylko rozejrzałam się zaskoczona. Tak straszyć ludzi w biały dzień… Spostrzegłam dziewczynę, która biegła w naszą stronę, bardzo szybko. Tak szczerze mówiąc, już sekundę później była obok nas. Ja nie ogarniam, jak oni wszyscy to robią, ale jedno wiedziałam na pewno. Też tak chcę, to było czaderskie! Była szatynką i miała naprawdę piękne oczy, w ogóle była taka jakaś ładna. Miała na sobie jeansy, niebieski top i szarą bluzę. W tym zestawie prezentowała się naprawdę dobrze. Jedyne co mi w niej nie przeszkadzało to, to że w dalszym ciągu krzyczała, a mnie to wnerwiało.
— Co ty jej robisz, Klaus?! — zawołała wściekła, rzucając mu mordercze spojrzenie. Szczerze mówiąc, nie wyglądała strasznie, wręcz przeciwnie, była dość zabawna. — Zostaw Caroline i… Caroline w spokoju! Czekaj, czekaj! Dwie Caroline?!
Mimo że moja sytuacja była troszeczkę do dupy, to musiałam po prostu parsknąć śmiechem. Ta dziewczyna mnie rozwala, jest chodzącą komedią. Niby nie lubię takich osób, ale teraz ona mnie cholernie bawiła, a nie irytowała. Mimo, że dwa razy nazwała mnie Caroline… Boże, chyba mam obsesję, bo denerwuję się za każdym razem, kiedy ktoś tak do mnie mówi. Śmiech ugrzązł mi w gardle, gdy kolejny raz poczułam gorący oddech Klausa na swojej szyi.
— Kurwa , jestem Ronnie — mruknęłam, uśmiechając się do niej wesoło. Ta spojrzała na mnie zaskoczona, po czym zwróciła swoje oczy w stronę Caroline. Teraz pewnie to już w ogóle ma mentlik w głowie…
— Nie, nie, nie! — krzyknęła, łapiąc się za głowę. Wyglądała na jeszcze bardziej przerażoną niż przedtem, co mnie szczerze zdziwiło. Raczej nikt nie krzyczał ze strachu, kiedy coś do niego mówiłam, więc to nie dziwne, że byłam zdziwiona. — Tylko nie kolejny Sobowtór!
Wampir podniósł brwi, a ja przewróciłam oczami. Ci ludzie są coraz bardziej dziwni i walnięci, a mi coraz bardziej się tutaj podobało. Zawsze lubiłam ten dreszczyk emocji, adrenalinę i różne niebezpieczne przygody. I wtedy przypomniałam sobie o dwóch kropeczkach na szyi mamy i o sześciu na taty. Czy to możliwe, że zrobił to wampir? Jeśli tak, to słowo daję, że go zabiję. Mam gdzieś, że trzeba go przebić kołkiem, obrzucić czosnkiem, napchać mu do gęby srebrnych łyżeczek, ale go zabiję na śmierć. Nienawidzę, kiedy ktoś się do czegoś nie przyznaję, a ta sprawa nadal zostawała niezamknięta, więc od razu zapragnęłam ją rozwiązać i dobrze zdawałam sobie wtedy sprawę, że będzie to trudna i denerwująca robota. Nie spodziewałam się, że odpowiedź przyjdzie tak szybko. Poza tym… Coś mi się właśnie wydaje, że ta laska mnie właśnie obraziła. Mimo że nie wiedziałam, co oznacza to całe „Sobowtór”, to brzmiało dość wrednie. Chciałam się jej zapytać „O co ci do diabła chodzi, dziewczyno?!”, ale jakoś nie chciały mi przejść przez gardło. W następnej chwili dostałam prawie zawału na miejscu, kiedy usłyszałam, co mówi do tej brunetki Mikaelson.
— A teraz grzecznie ze mną pójdziesz, Eleno — powiedział groźnym tonem, a mnie aż przeszły ciary po plecach. Wyglądał naprawdę strasznie i poważnie, wymawiając te słowa. — Albo ugryzę naszą nową koleżankę.
Prychnęłam jak rozjuszona kotka, mając ochotę wydrapać mu oczy. Jak on śmie jej grozić?! Gdybym mogła, to słowo daję, że bym go zabiła. Własnoręcznie, wolno, tak by bolało i żeby cierpiał. Nie byłam złym człowiekiem, ale go po prostu nie znosiłam. Ten dupek działał mi na nerwy, a każdy dobrze wiedział, że to się zwykle źle kończy. Albo dla mnie, albo dla osoby, która mnie zdenerwowała. Podjęłam decyzję w ciągu jednej sekundy.
— Nigdzie z nim nie idź! — warknęłam w jej stronę z kamiennym wyrazem twarzy i niemej prośbie. Już wolę, żeby mnie upierniczył tymi jego niby kiełkami, niż by gdzieś ją zabrał. Co jeśli ją zgwałci albo zabije? Wtedy to będzie moja wina. — A ty jej nie gróź, pierdoleńcu!
Tego już chyba było dla niego za wiele. Zdałam sobie z tego sprawę, zresztą nie tylko ja. Caroline i ta druga zrobiły takie przerażone miny, jakich jeszcze w życiu nie widziałam. Um, chyba naprawdę przesadziłam. Tyle że to nie moja wina, to on sam się o to prosił. Rozumiem, gdyby nic nie zrobił, ale zrobił i to było najważniejsze! Widziałam przebłysk wściekłości w jego obojętnych oczach i już wtedy wiedziałam, co się wydarzy. W następnej chwili głośno krzyknęłam, a on wgryzł się w moją szyję, dokładnie w tętnicę. Kurwa, gnój zaczął chlać moją krew! Poczułam ból, mocny, pulsujący i cholernie bolący ból. Nijak mogłam go zagłuszyć, a on na dodatek się nasilał. Mężczyzna naparł swoim ciałem na moje i głębiej zatopił swoje kły w mojej skórze. To tak cholernie bolało, myślałam, że nie wyrobię. Darłam się przez ten czasy czas jak pojebana, mając nadzieję, że mi ktoś pomoże. Te dwie kretynki stały i gapiły się z otwartymi z przerażenia gębami. Jeśli to przeżyję, to je zabiję. Ból się nasilał, a ja zaczęłam się jeszcze mocniej szarpać. W następnej chwili zamachnęłam się i z całej siły przywaliłam mu w ryj tak, że aż się cofnął, jednak już więcej mnie nie ugryzł. Dotknęłam rany na szyi i poczułam krew. On serialnie napił się ze mnie i to na dodatek krwi, to było tak przerażające, że aż śmieszne. Spojrzałam na niego i o mały włos, a bym się przewróciła. Zakrwawioną ręką wycierał moją krew ze swoich ust. To było ohydne, ale na swój sposób pociągające. Przepraszam, ale musiałam to przyznać. Wampir czy nie, ale Klaus Mikaelson był przystojny.




A potem wszystko działo się już bardzo szybko i strasznie boleśnie. Poczułam pulsujący ból w głowie, był tak niespodziewany, że omal nie krzyknęłam. Potem obraz mi się rozmazał jakbym miała wadę wzroku i nagle spadły mi okulary. Dostałam zawrotów głowy, przeszły mnie dreszcze i zaczęły mi się trząść nogi. W połowie świadoma mocniej przycisnęłam rękę do rany, z której w dalszym ciągu ciekła krew, a potem poczułam jak osuwam się na ziemię. Dalej była już tylko ciemność i potworny ból.

---------------
Cześć, co u was? Jak wam minął ten weekend? 
Chciałabym zadedykować ten rozdział Wyso, która czyta, ale nie chce się jej ruszyć dupy i skomentować :') <3

4 komentarze:

  1. Mogę tylko powiedziec, że rozdział mi się podoba :D
    WIesz, że nie ogarniam tej tematyki więc więcej nie powiem, bo na idiotkę wyjdę
    Pozdrawiam Paulla K

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie! Nie, nie!
    Ja nie będę tego tolerować!!!
    Umawiały6śmy się, że informujesz mnie o nowych postach na fb! A ty ZAPOMNIAŁAŚ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Bój się! Bo w tym momencie to nawet Klaus by się przestraszył. Oj uwierz!\

    A teraz przejdźmy do posta:
    Ciekawe... Ucięłaś w najbardziej ekscytującym momencie. Teraz przychodzi mi już tylko czekać na ciąg dalszy... O ile mi o nim powiesz...

    Pozdrowionka:
    Gabrysia M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyyynuuusiaaa! ♡
    Nie mam konta tu chyba..
    Jaaacieee, ja i Tom Felton chętnie zagramy w filmie wyreżyserowanym na podstawie Twojego bloga.. eem.. książki!
    -najwierniejsza czytelniczka oglądająca aktualnie miss świata (czy czegoś tam) -Wyso :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Sytuacja poważna, a ja ryję się do monitora XD SUPER, EKSTRA! <3

    OdpowiedzUsuń

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony